Pięć małych wilczków
Zwycięzca ostatniego Festiwalu Filmów Hiszpańskojęzycznych w Maladze. Obdarowany trzema Nagrodami Goya. Piękny poetycki debiut scenarzystki i reżyserki, Alaudy Ruiz de Azui, która swój film dedykuje matkom.
„Pięć małych wilczków” to dramat, który koncentruje się na nieobecności i analizuje, w jaki sposób dziedzictwo rodzinne wpływa na naszą codzienność. Jest kameralny, kontemplacyjny, prosty. Nie znajdziemy w nim wielkiego dramatyzmu ani nadmiernie rozbudowanych wątków. Nie jest epopeją, choć widać w nim codzienne bohaterstwo.
Tytuł filmu to pierwsze słowa jednej z najczęściej śpiewanych hiszpańskich kołysanek. Historia koncentruje się na czterech postaciach i relacjach między nimi, przede wszystkim Amaią (Laia Costa) i jej matką Begoñą (Susi Sánchez) oraz ojcem Koldo (Ramón Barea) i ojcem jej dziecka, Javim (Mikel Bustamante). Przyglądamy się również małżeństwu jej rodziców, nie zapominając o „wilczku” – jej malutkim dziecku, które nie daje nikomu spać, ale i wszystkich roztkliwia. To pierwsze dziecko Amai, która nie wie jeszcze, jak być matką. Kiedy Javi wyjeżdża w kilkutygodniową delegację, postanawia pojechać do rodziców, do pięknego nadmorskiego miasteczka w Kraju Basków i tym samym podzielić się z nimi odpowiedzialnością w opiece nad dzieckiem. Jednak fakt, że Amaia jest matką, nie zwalnia jej z bycia córką.