Popołudnia samotności
W nagrodzonym w San Sebastián dokumencie twórca Śmierci Ludwika XIV po raz kolejny opowiada o umieraniu jako spektaklu, którego swoiście pojęta widowiskowość wynagradza nam nawet spoiler związany z przewidywalnym końcem. Przyglądając się fenomenowi korridy i towarzysząc przez kilka miesięcy młodemu, ale już utytułowanemu torreadorowi Andrésowi Roce Reyowi, Serra nie bawi się w dyplomatę i stawia przed sobą ambitny cel: wkurzyć kogo się da. Miłośników tradycji rozdrażni w Popołudniach samotności demitologizacja spektaklu, którego rzekomą wzniosłość przyćmiewa groteskowa mimika torreadora i wulgarne, podświadomie homoerotyczne wrzaski jego kompanów, ogłaszających, że Andrés ma „jaja większe niż cała arena”. Obrońców praw zwierząt oburzy natomiast obojętność reżysera, który pokazuje na ekranie agonię umierającego byka z chłodnym dystansem. Niezależnie od tego, po której stronie barykady staniemy, po seansie będziemy musieli przyznać jedno: film Serry skłania do refleksji nad potrzebą posiadania rytuałów.